Od Pyrkonu trochę już minęło. Zastanawiałam się, czy umieścić krótką notkę na temat całego wydarzenia na Facebooku, czy może powinnam opisać je dla wąskiego grona w kilku śmiesznych tweetach. Uznałam, iż najprzyjemniejszą i najlepszą formą do przekazania moich myśli będzie notka na blogu, która równocześnie trochę go wskrzesi i tchnie jakąś świeżość pomiędzy komiksową rutynę, jaka wkradła się w boziowe social media.
Nie należę do konwentowych wyjadaczy, dla których Pyrkon jest Świętym Graalem wszelakich wydarzeń tego typu - pierwszy raz przyjechałam do Poznania w 2015 (albo 2016?) roku, więc ciężko mi odnieść się chociażby do wczesnych edycji festiwalu, by mieć jakiekolwiek porównanie z obecnym stanem rzeczy. Notka ta absolutnie nie ma na celu recenzji wydarzenia, oceny konwentu pod względem atrakcji, organizacji, czy czegokolwiek innego - nope. Jedyne, co chcę zrobić, to opowiedzieć o fajnych rzeczach, które na Pyrkonie mi się przytrafiły, i które będę wspominać bardzo ciepło.
Tegoroczna edycja jest dla mnie naprawdę wyjątkowa, ponieważ pierwszy raz pojawiłam się na Pyrkonie w charakterze gościa bloku komiksowego (wiecie, byłam w tej takiej zakładce “Goście”, gdzie dałam zdjęcie z cv, a potem żałowałam, że po prostu nie strzeliłam sobie selfiaka w parku pod jakimś krzunem). W związku z tym faktem, w programie wydarzenia pojawiły się punkty z moim udziałem.
![]() |
| Disco-piórniczek, o który kilka osób mnie pytało - został kupiony na stoisku Szop&Stuff na Pyrkonie rok wcześniej. W tym roku zgarnęłam drugi:) |
Oba panele dyskusyjne, w jakich przyszło mi uczestniczyć, świetnie poprowadziła Marta Falkowska (niektórzy z Was na pewno kojarzą Martę z polskiego komiksowa jako autorkę ilustracji i komiksów niezależnych). Pierwsza z dyskusji dotyczyła komiksu autobiograficznego, gdzie mogłyśmy z Anią Krztoń pogadać sobie o tym, co robimy i w sumie wyszło na to, że realizujemy w zasadzie podobne scenariusze - co było dla mnie ciekawym i rozwijającym przeżyciem, ponieważ… no, nigdy wcześniej nie pomyślałam o swoich komiksach w kategorii komiksu autobiograficznego. Może to przez przywiązanie do terminu “śmieszne komiksiki”, dla których mam swoją osobną, pseudonaukową teorię (może kiedyś powstanie o tym notka).
O ile na dyskusji o komiksie autobiograficznym pojawiło się relatywnie niewiele osób (sporą rolę odegrała tu zapewne wczesna godzina), to już przy okazji drugiego panelu, Sala Komiksowa była wypełniona po brzegi. Tym razem tematem było prawo autorskie w Internecie, i powiem szczerze, że długo zastanawiałam się nad tym, czy aby jestem odpowiednią osobą do wypowiadania się w tej kwestii. Wcześniej wielokrotnie poruszałam temat mojej polityki “rozpowszechniania” Bozióweczek i przytoczyłam ją również na wspomnianym panelu. Myślę, że nie ma sensu po raz kolejny opisywać tego tutaj. Chciałam natomiast podziękować wszystkim, którzy dotrą do tego wpisu i byli obecni na sali - dzięki za udział, ciekawe pytania i za naprawdę żywą dyskusję w pewnym momencie, gdy z tymi pytaniami się nieźle rozkręciliście. W przypadku bardziej zamotanych problemów (z którymi nawet podchodziliście do mnie po panelu) niestety nie mogłam udzielić jednoznacznej odpowiedzi poza oczywistą poradą udania się po pomoc do prawnika ze specjalizacją w prawie autorskim. Moja wiedza w tym zakresie jest raczej podstawowa, ale cieszę się, że miałam sposobność pogadania z Wami o kwestii internetowych grabieży na tej wielkiej sali.
Bardzo ucieszyła mnie również kolejka osób na autografach i starałam się z każdym z Was uciąć sobie pogawędkę w trakcie rysowania. Niezwykle miłym przeżyciem jest zobaczenie na żywo osób, z którymi w jakiś sposób mam kontakt poprzez moje social media - które gdzieś tam, w innych miejscach na Ziemi śledzą te moje bazgrołki albo biadolenie na Twitterze i uważają, że to, co robię, jest fajne. Dzięki! Chcę, żebyście pamiętali, że czytam każdy komentarz, a na wszystkie privy staram się odpowiadać z największym zaangażowaniem. Jesteście najlepszymi odbiorcami moich rysuneczków, jakich mogłam sobie wymarzyć.
Chciałabym tutaj zatrzymać się na chwilę. Przy okazji autografów podeszła do mnie pewna Pszczółka i zostawiła mi prezent razem z listem. Miałam ostatnio trudny czas, a Twoje słowa bardzo podniosły mnie na duchu i sprawiły, że naprawdę poczułam się dużo lepiej. Dziękuję :)
![]() |
| Pszczółkowy prezent. |
Zdecydowanie najfajniejszym aspektem wydarzeń, takich jak Pyrkon, jest zobaczenie się z dawno nie odwiedzanymi znajomymi. I z tego miejsca pozdrawiam wszystkie Mordeczki, z którymi po długim czasie mogłam się wreszcie spotkać - między innymi dziewczyny ze stoiska Szop&Stuff, od których zgarnęłam kilka fantów, Odmęty Absurdu, od których dostałam ciastko, Koty to Zło, którą spotkałam jeszcze w niedzielę na ramenie, Bastionowiczów, którzy naprawili stół na strefie gastro i masę innych osób. Co by to była za Pyra bez zobaczenia Was?
![]() |
Fanty od Szopów - kot Nytka i opos od Szaris.
|
![]() |
Sygnowane ciacho od Odmętów oraz naklejka z autorskim rysunkiem córki Ani - jak dla mnie bomba.
|
W tym roku miałam również dostęp do strefy vip, gdzie przyszłam drugiego dnia po wodę i kanapkę, a dostałam pięciogwiazdkowy bufet i obiad obok Stana Sakai. Stan napisał potem na Twitterze, że nigdy nie jadł tak dobrych rzeczy na konwencie. Potwierdzam, ja chyba w ogóle nie jadłam tak dobrych rzeczy nigdy w życiu.
Przyznam, że stresowałam się tym, czy wszystko na tym Pyrkonie wyjdzie okej. Wyszło. Było super. Dzięki i do zobaczenia za rok! A jeśli niektórzy z Was wybierają się za tydzień, 11 maja, na Dzień Darmowego Komiksu w Poznaniu, to do zobaczenia szybciej. Na miejscu będziecie mogli dostać za darmo mój drugi zin, narysowany przy okazji 24 Hour Comics Day i dostać podpis. Ponadto, będę brała udział w spotkaniu autorskim o wdzięcznej nazwie “MAKE ZINES NOT WAR” o godzinie 14:30 - wraz z innymi rysowniczkami opowiemy Wam trochę o zinach i rysowaniu, oczywiście.
![]() |
Kostka pyrkonowa, którą dodano mi do vipowego rynsztunku - dzięki Pyrkon! Zrobię z niej użytek.
|




